Zaznacz stronę

Obejrzałem współczesną komedię pt „Wkręceni”. Smiechu, co niemiara. Polecam Troje przyjaciół traci prace z dnia na dzień. Postanawiają spędzić szalony weekend w stolicy. Jednak prawdziwa przygoda ma się dopiero zacząć, gdy – podczas przymusowego postoju w urokliwych okolicach Zarzecza – trójka kumpli zostaje omyłkowo wzięta za niemieckich inwestorów.

Aby zechcieli zainwestować na miejscu, urzędujący prezydent po konsultacji z „górą” postanawia dać rzekomym inwestorom – w „łapę”.

W zamyśle włodarza;  kwitnące miasto, zadowoleni i syci mieszkańcy, to stuprocentowa kolejna wygrana w wyborach na urząd / czytaj; – i na kasę/. A ponieważ swojej kasy z zasady się nie daje, doi miejscowych biznesmenów. Zrzutka – milion. Poborca, prawa ręka prezydenta, „inwestorom” podrzuca fałszywki a sam dymając szefa – prezydenta, wieje z kasą na zachód.

A zdekonspirowani przyjaciele wieją gdzie pieprz rośnie. Gdy już oddalą się od grożącego im niebezpieczeństwa zatrzymują się i zaglądają do torby. A tam makulatura!

 

Konsternacja i  jeden z nich pyta – co dalej robimy?. Drugi /Bartosz Opania/, odpowiada –wchodzimy w ten biznes tzn. udawać będziemy inwestorów. Popatrzcie ile w Polsce jest takich miast, miasteczek i gmin. W każdej czekają na inwestorów. W każdej chcą dać. A myśmy się już przeszkolili. Jest robota. Miej więcej tak to zabrzmiało …

====================================================================

Ciąg dalszy według … mojego scenariusza

 

A>„temu śpiewam  –  któremu z reki jem”

No dobra a jak gmina nie ma dojnych biznesmenów? To skąd wziąć kasę? Nie ma kasy nie ma fabryki. I jak tu zdobyć przychylność inwestorów. Hola- hola „Polak potrafi» – zawsze aktualne bez względu na ustrój. Jedna z wielu metod to prawnie usankcjonowane powszechnie stosowane wieloletnie zwolnienia z podatku.

Po prawnych zwolnieniach do akcji wkraczają intratne dla obu stron – umorzenia podatków i opłat. Strony umawiają się, że umarzający umorzy pod warunkiem, że będzie miał np. pewien wpływ na zatrudnienie w zakładzie – fabryce.

Głód pracy zwany powszechnie zniewoleniem- upodleniem Polaków, pozwala rozgrywać wójtowi swoją osobista partie szachów zwaną „wybór należy do ciebie – wybrać musisz mnie.”

Oczywistą rzeczą jest, iż proszący- petent o pracę musi posiadać istotne „walory” odpowiedniego pochodzenia i stosownego statusu społecznego / proszę nie mylić z wykształceniem, co to-to to nie/. Nie jakiś tam, obszczymur. Ten dostanie w „ryj” tuz przed wyborami, ale to już inny scenariusz.

No, więc, o jakie tu walory chodzi, przysparzające kolejne głosy wyborcze. Otóż jest to osoba, która poprzez swoje funkcje społeczne czy status społeczny, ma możliwość oddziaływania na inne osoby itd. Dla przykładu np. sołtys albo ktokolwiek z najbliższej rodziny sołtysa syn, córka sołtysa, kłania się w pas wójtowi prosząc – „wielebny pracy – pracy – pracy” Rozdający fant, czyli wójt rzecze – „ mam dla ciebie prace -zostałeś wyróżniony – pamiętaj wybory tuż, tuż – jak przegram – ty stracisz prace – walcz chłopie w terenie dla mnie”.

Itd. Itp.

B> znajomi króliczka na rynku pracy

A osoby młode, mające skończone porządne studia, nie mogą zaistnieć na gminnym rynku pracy, bo wiele ważnych stanowisk jest załatwianych za ich plecami. Nie mowie o tzw. ładnie opisanych konkursach na stanowiska pracy, gdzie z góry wiadomo, kto ma wygrać

Ludzie z wyższym wykształceniem nie mogą znaleźć pracy, a pociotki wójtów, zastępców wójtów i ich kolesie bez wykształcenia mają pracę i nietrudno zrozumieć, dlaczego.

C> a dlaczego?

Pan Wiktorski nie chce upublicznić mimo wyraźnych zaleceń Najwyższej Izby Kontroli, wykazu osób prawnych i fizycznych, którym udzielił umorzeń podatków i którym udzielił pomocy publicznej w 2008 roku.

Mniemam, że być może, dlatego, że może być to bardzo kompromitująca dla Wiktorskiego sprawa.